|
| McAleer's Pub | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: McAleer's Pub Nie Lis 04, 2012 9:09 pm | |
| Przytulny, Irlandzki pub przy 425 Amsterdam Avenue na Manhattanie. Co tu dużo o nim mówić... Pierwsze co od strony ulicy wpada w oko, to neonowe koniczynki i zapisana typowo celtycką cziconką nazwa baru. W środku oczywiście kilka stołów do bilarda, bar przy którym można usiąść i napić się prawdziwego Irlandzkiego piwa no i reszta sali zapełniona miejscami dla tych, co to wpadli w większej grupie, albo postanowili coś zjeść. | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Nie Lis 04, 2012 10:27 pm | |
| Khem. Clint siedział przy jednym ze stolików, czekał i pił. Jeden raz w życiu nawet nie miał zbyt wiele przeciwko temu, że Stark jakoś często się spóźnia. Doskonale wiedział, że rozmowy w tym stylu nie da rady przeprowadzić w pełni na trzeźwo. Znaczy, może by dał, gdyby nie fakt, o co i o kogo chodziło. A jego wyobraźnia miała tę okropną tendencję do wymykania się spod kontroli i robienia sobie, na co tylko ma żywnie ochotę. Zła, stanowczo zła tendencja. Bardzo, bardzo często bolało. No. Dokładnie, więc Barton siedział, pił i czekał, rozglądając się na boki i naprawdę nie było w tym większej filozofii. Jego myśli błądziły raczej w okolicach "jak do cholery to w ogóle powiedzieć?". Bo niby jak zacznie? "Cześć, stara puszko, powiedz mi proszę, nie, żeby mnie to interesowało, ale pieprzysz się może z naszym psycholem?" Cholera. Clint pocągnął kolejny łyk ze szklanki. Nie ma bata. Na trzeźwo nie przejdzie. | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Pon Lis 05, 2012 8:52 am | |
| Tony jeszcze nigdy nie odmówił drinka. No może tylko raz, kiedy Pepper na balu charytatywnym chodziła za nim krok w krok i wyjmowała z ręki każdy kieliszek. Cóż, naprawdę lepiej było wtedy się nie narażać i sobie odpuścić. W każdym razie, to chyba oczywiste, że od razu zgodził się na propozycję Bartona, żeby wyskoczyć sobie na wieczór do pubu, wypić i pogadać. Jednym minusem było to ostatnie... Bo coś nie zapowiadało się na temat typu "Doradź jak wyrwać Natashę". Nie zawracał sobie głowy sprawdzaniem godziny kiedy wreszcie udało mu się wyrwać z kolejnej konferencji. Poluzował tylko krawat, schował ręce do kieszeni i szybkim krokiem ruszył w stronę McAleer's, który zresztą sam zaproponował. - Mam nadzieję, że jeszcze jesteś w stanie normalnie mówić. - rzucił marynarkę na oparcie krzesła i usiadł naprzeciwko Clinta | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Pon Lis 05, 2012 4:52 pm | |
| Żeby nie było, Clint nigdy nie pytał Starka o to, jak wyrwać Taszę! Cóż, może Tony posiadał jakąś wiedzę, jak wyrywać zwyczajne, nudne kobiety, których imię zapominało się po jednej nocy. Ale Nataszy nie dało się zapomnieć i Barton był na to najlepszym przykładem, a Stark raczej nie mógł mieć o niej jakiegokolwiek pojęcia. Ale to przecież nie o tym! - Nie myśl sobie, Stark. Aż tak źle ze mną nie jest - prychnął. Może i nie miał głowy najmocniejszej z całej drużyny i rzadko to on był tym, który potem zbierał ludzi z podłogi... Ej! Nie jego wina, że jako jedyny nie był: a) alkoholikiem b) bogiem c) Rosjaninem d) wynikiem eksperymentów z niesamowicie szybkim metabolizmem. Weź tu bądź jedynym normalnym! Powiedział Barton. Naprawdę robiło się źle...? Khem... a tak w ogóle, to o czym oni mieli? Ach, racja. Psychopaci, łyżki, złe wizje... Clint pociągnął łyk ze szklanki, po czym, jakże miło, polał Starkowi. Teraz tak... hm... powinien jakoś delikatnie, subtelnie dotknąć tematu. Lepiej teraz, bo potem jeszcze się spiją i nie będą o tym pamiętać. W końcu różnie wychodziło. Właśnie, właśnie. Więc dyskretnie, taktownie i... - Stark, o co do cholery chodzi z tobą i tym psycholem? - zapytał. Subtelnie. | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Pon Lis 05, 2012 11:43 pm | |
| Rozejrzał się po pomieszczeniu, widząc je w sumie po raz pierwszy w życiu. Kiedy wybierał miejsce rzucił pierwszą nazwę jaka wpadła mu do głowy, ale akurat o tym Clint wiedzieć nie musiał. Tacy ludzie jak Stark po prostu podświadomie wiedzieli co dobre, tak było z shawarmą i tak będzie teraz, a przynajmniej taką miał cichą nadzieję. Po pierwszych oględzinach stwierdził, że całkiem nawet znośnie, ale opinię wyrobii dopiero po kilku szklankach szkockiej. Przeniósł wzrok na prychającego Clinta, uśmiechnął się zawadiacko i uniósł ręce w geście "Co złego to nie ja" - Wolę się upewnić, bo przy ostatnim piciu dosyć szybko odpadłeś z gry. - pstryknął na jakiegoś przechodzącego obok chłopaka, który chyba pracował w barze. Podał mu kilka banknotów i kazał zorganizować Johny'ego Walkera, najlepiej Blue Label. Znowu zwrócił się do nieco naburmuszonego oblicza Bartona (czy on zawsze miał taką minę?) i postanowił przejść do sedna sprawy. Zanim jednak dane mu było zapytać czemu się tu zgromadzili, Hawkeye wyskoczył ze swoim pytaniem. - ... Przepraszam bardzo, co? | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Wto Lis 06, 2012 12:32 am | |
| Clint wywrócił oczami. Naprawdę, naprawdę będzie musiał wziąć na picie kogoś jeszcze normalniejszego. Chociaż, znając swoje szczęście, trafi na jakiegoś Polaka, czy innego Ruska. (Tak, tak. Niezapomniane pierwsze jego picia z Nataszą, kiedy jeszcze nie do końca rozumiał fenomen słowiańskiej krwi.) Cóż, oczywiście, wypomnieć coś takiego (wypomnieć cokolwiek?) było bardzo w stylu Starka. Cholerna, głupia puszka, która myśli, że zrobienie z siebie geniusza upoważnia do czegokolwiek! Phi! Cóż. Przynajmniej jego mina po usłyszeniu pytania, wynagradzała wszystko. Barton uśmiechnął się, w sposób mówiący, że doskonale wie, ale nie ma zamiaru nic mówić. Oczywiście, gdyby celem dzisiejszego spotkania było tylko wnerwienie Tony'ego, stan taki prawdopodobnie utrzymałby się jeszcze przez chwilę. Jednakże - wbrew pozorom! - Clint czasem potrafił znaleźć w sobie chociaż niewielkie pokłady powagi. A sytuacja - jakkolwiek komicznie by jej nie przedstawiać i jak by się przez nią z idioty nie naigrywać - nie była taka o sobie prosta. -Och, doskonale słyszałeś - odpowiedział. - I Stark, my obydwoje wiemy, że twoją życiową misją jest zaliczyć wszystko, co się rusza, ale może bez przesady, co? Czyli, drodzy państwo, powaga i subtelność w wydaniu Hokejowskim. - Już pal licho, że to facet, rób sobie co chcesz, ale Stark, to jest psychopata! Pamiętasz? Rozpieprzył nam całe miasto, a ty go traktujesz jak znaleźnego szczeniaczka! | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 07, 2012 12:09 am | |
| Zaraz się opanował i sięgnął po szklankę szkockiej, która w międzyczasie pojawiła się na blacie. Nie ma mowy, żeby pozwolił Clintowi utrzymać ten uśmieszek na twarzy, ale przyznać trzeba. Pytanie zbiło go z pantałyku i to nieźle. Upił całkiem spory łyk, zastanawiając się skąd w ogóle jakieś dziwne przemyślenia mogły Bartonowi przyjść do tego ptasiego móżdżku. W porządku, dwa razy zgarnął Lokiego do pracowni, do której nikt poza Tonym nie miał wstępu, ale dzięki temu mieli teraz gotowego Deadlocka. Czego się nie robi ku chwale nauki i tak dalej. Co tam jeszcze... Ucinał sobie z nim pogawędki, ale to chyba logiczne, skoro Loki był jedyną osobą, oprócz Bruce'a, którego wcięło, która potrafiłą wprowadzić w ruch szare komórki. Posłał Clintowi spojrzenie pod tytułem 'Are You Fucking Kiddin Me?' w całej jego okazałości. W porządku, raz czy dwa zaplątał mu się do łóżka ktoś kto niekoniecznie był kobietą, ale sam nie pamiętał kiedy był ostatni raz. Poza tym spora była różnica między jakimś tam facetem z balu charytatywnego, a bogiem kłamstw i chaosu próbującym podbić Ziemię. - Barton, czy Tobie mózg wywiało od siedzenia w gnieździe? Jeżeli tak bardzo Ci zależy to Cię uświadomię, że nie pukam Lokiego. Jakbyś nie zauważył, jestem teraz w związku z Pepper. - ... W porządku, ten ostatni argument był dosyć kijowym argumentem, bo niby w jaki sposób związek mógłby powstrzymać Tony'ego Starka od wyrywania atrakcyjnych kobiet? - A tak poza tym bardziej by się nadawał na kota niż na psa. | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 07, 2012 9:56 am | |
| Cóż, przynajmniej mina Starka była wspaniała. Jedna, jedyna pociecha przy temacie tak strasznym jak ten. Chociaż przecież póki co i tak nic się jeszcze nie stało. Znaczy się, Clint niby dostał przynajmniej odpowiedź (cóż, wyraz twarzy Tony'ego był całkiem przekonujący) ale jakoś tak... mimo wszystko, w tym dalej było coś nie tak. Oczywiście, może i Barton był trochę uprzedzony (tudzież, bardziej szczerze: nienawidził skurwysyna) co do Loki'ego, ale Stark też przesadzał! Po prostu, och mój mały psychopato, chodź ze mną do laboratorium będziemy rozmawiać o nauce. -Och, rzeczywiście! Przepraszam, zapomniałem o tym. Ciekawe dlaczego...? - powiedział, przesadnie modulując głos i może trochę za głośno, bo jakaś kobieta spojrzała na niego nieprzychylnie. - Myślisz, że to, że jej jakoś ostatnio z tobą nie widziałem coś znaczy? Poza tym, cholera, Tony. Czy to, że jesteś z kimś "w związku" cokolwiek zmienia? Nawet, jeśli to Pepper? - Osobiście Clint miał cichą nadzieję, że zmieniało. Nie, żeby jakoś specjalnie w to wierzył, w końcu rozmawiał z cholernym Tonym Przelecę-Wszystko-Na-Co-Mam-Ochotę Starkiem. Z drugiej strony, podobno znali się z Pepper od lat? Więc może jednak... ... z drugiej strony nie usłyszał "Boże, Clint, przecież to Loki", tylko "jestem teraz w związku z Pepper". Kurwa. Clint westchnął cierpiętniczo, wziął na pocieszenie potężny łyk ze szklanki i spojrzał na Tony'ego wzrokiem skazańca. - Jesteś cholernym popaprańcem, Stark - stwierdził miło. - I naprawdę nie chcę wiedzieć, dlaczego niby Loki jest bardziej kotem. Cholera! | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 07, 2012 10:28 pm | |
| Wywrócił oczami kiedy Clint zaczął mówić, pokazując mu jak bardzo przejmuje się przepełnionym emocjami wstępem do tyrady. Przyzwyczaił się do tego typu kazań po tym, jak Pepper beształa go mniej więcej co drugi wieczór jak wracał do domu pijany w sztok z jakąs dziewczyną przyciśniętą do boku. Rzucił szybkie spojrzenia na boki kiedy Barton podniósł głos i uśmiechnął się szeroko do wpatrującej się w nich kobiety, jakby nic nie działo się po drugiej stronie stolika. - Zmienia całkiem sporo właśnie dlatego, że jestem w związku i właśnie dlatego, że to jest Pepper. - nie miał zamiaru tłumaczyć czegokolwiek więcej akurat temu agentowi. Clint Barton, facet po trzydziestce, który już pewnie zdążył zapomnieć jak wygląda kobieta w łóżku, no i raczej słowo "związek" było mu obce. Poszedł w ślady Clinta, do końca opróżnił zawartość swojej szklanki i machnął ręką na chłopaka, żeby przyniósł mu kolejną. - Nie większym niż cała reszta naszej drużyny. - wyszczerzył się do niego szeroko. - Nie zauważyłeś? Uważa się za lepszego od innych, chce, żeby wszyscy mu usługiwali... Nawet spojrzenie ma takie kocie. Z kolei Thor będzie całkiem sporym labradorem. | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 07, 2012 11:14 pm | |
| Cóż. Clint Barton, agent po trzydziestce, wbrew myśleniu Starka, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wygląda kobieta w łóżku. Nawet, jeżeli w związkach najlepszy nie był (poza tym, hej, żaden związek nie istniał, a przynajmniej cóż, nikt się do niego nie przyznawał, a tak w ogóle, to to chyba kompletnie nie miejsce, żeby o tym myśleć, nie?), to jakieś tam pojęcie miał. Przeszłość, czy przyszłość, jedne relacje bardziej zrąbane od drugich. Nieważne. Przecież nie o tym, nie o tym. - Wiesz, Stark - westchnął - ten jeden raz naprawdę mam nadzieję, że taka prawda - powiedział i cholera, na te kilka sekund zrobił się odrobinkę poważniejszy. No co, każdy czasem się robił! Poza tym, w jakiś sposób to było całkiem ważne. Prawda była taka, że Clint Lokiemu cały czas nie wierzył. I może stwierdzenie trochę od czapy, ale bardzo ważne w ogólnym rozrachunku. Bo, skoro Stark spędzał z nim tyle czasu, to przecież ten psychol mógł jakoś na niego oddziaływać. Bartonowi nie chodziło o to, że pewnego dnia Iron Man nagle stwierdzi, że ot, wszystkich ich pozabija, bo taki właśnie ma kaprys. Ale różne rzeczy się zdarzały, Fury widział co chciał, a Hawkeye miał stanowczo dość strzelania do ludzi, których zwykł nazywać czymś na kształt przyjaciół. (Nie jego wina, że zdrowy rozsądek zwyczajnie nie pozwalał na przyjęcie tezy "Laufeyson stanie się kiedyś dobry i wraz z nami będzie zwalczał zło w blasku chwały!") - Cóż... - Coś w tym było. Heh, ludzie w takich miejscach nigdy nie byli normalni. Inie chodziło tu tylko często o zwykłą ekscentryczność! Po prostu; byli nienormalni (przykład: zwyczajowo, ludzie na spotkaniach, opowiadając sobie "jak tam praca" z chęcią opowiadali o nowych projektach, czy narzekali na wiecznie zepsute ksero, po prostu proza życia! tutaj nikt nigdy nie pytał się o pracę, bo "jak tam ostatnia misja, kogo zabiliście?" większości wydawała się idiotyczna). - Stark, ja mam naprawdę lepsze rzeczy do roboty, niż siedzenie i gapienie się na Lokiego i analizowanie, czy jest bardziej kotem, czy bardziej labradorem. I ja wiem, że ty chyba pierwszy raz w życiu robisz, co rzeczywiście Fury każe, bo się z psycholem integrujesz na swój chory sposób, ale... - Clint westchnął, polał sobie, "ale" sugestywnie zawisło w powietrzu. Agent oparł się na krześle, odchylając odrobinę do tyłu i rozglądając po barze, zanim w końcu wbił spojrzenie w Tony'ego. - Po prostu nie spieprz, co, ty kupo złomu? - dokończył w końcu i nie, to nie tak, że się martwił, czy mu jakoś specjalnie zależało, blablabla... Po prostu, jak wcześniej. Nie lubił strzelać do ludzi w przeszłości zaufanych. | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Pią Lis 09, 2012 12:24 am | |
| Tony nie westchnął cierpiętniczo, on tylko wziął sporo powietrza w płuca i szybko się go pozbył. Szedł do pubu sądząc, że po prostu popiją i pogadają. Teraz wyszło na to, że Clint na swój własny specyficzny sposób zaczął z nim prowadzić Rozmowę. Rozmowę, którą pierwszy raz w życiu prowadził dzień po tym, jak zatrudnił na posadę prywatnej asystentki dziewczynę młodszą od niego tylko dlatego, że dopełniła się błędu w papierach (który swoją drogą zrobił właśnie Tony, ale czego się spodziewaliście po 21-letnim chłopcu, któremu wciśnięto firmę? I co z tego, że to geniusz, to też Tony Stark, który nienawidzi papierów). - Słuchaj Kupidynie, jestem dorosłym facetem. Nie Twoim nastoletnim synem, więc odpuść sobie przeprowadzanie Rozmowy. - poważnie, lepiej uprzedzić niektóre fakty zanim do nich dojdzie. Parę łyków później Tony z żalem odnotował, że szklanka była pusta, ale chłopaka nie było nigdzie w zasięgu wzroku, a to znaczyło, że trzeba będzie poczekać. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy Clint znowu zaczął się irytować. Ciekawe czym Loki naraził się tak bardzo, bo samo pranie mózgu nie zagwarantowało by mu aż takiej nienawiści u agenta. - Fury mówił coś o integraci? Fury w ogóle coś kazał? Wybacz, musiałem się wyłączyć na tym fragmencie. - pytanie powinno raczej zabrzmieć "Fury w ogóle coś mówił?" bo Tony wyłączał się głównie w tym przedziale czasowym, ale mniejsza o szczegóły. Przesłanie zostało przesłane i tak dalej. Kupa złomu? Seriously Barton? - Jeżeli chcesz poflirtować z moim strojem Clinton, to jest w pracowni.
Tak wiem, znowu Pepper i pewnie zjebałam, zwalam winę na godzinę xD *o, rymy* | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Sob Lis 10, 2012 10:03 am | |
| A Clint westchnął, a i owszem! Serio, rozmowa w stylu "staraj się kogoś/czegoś nie przelecieć" prowadzona z Tony'm Starkiem wydawała się z góry skazana na porażkę. Smutne, co? - Bardzo chętnie. Tylko ty przestań zachowywać się jak bezrozumny, ślepy gówniarz. - Barton uśmiechnął się miło. Jak zawsze przy tego typu rozmowach, wręcz promieniował szczęściem, zachwytem i chęcią mordu wszystkich ludzi w promieniu pół mili. W sumie czy to nie było idiotyczne, że to akurat on próbował przemówić temu cholernemu blaszakowi do rozumu? Gdzie podziała się cała ta chmara ludzi, która powstrzymywała go przed odwalaniem idiotyzmów wszelkiego rodzaju? Albo czemu nie zainteresował się chociażby Bruce? Przecież podobno byli z Tony'm przyjaciółmi, a nie mógł nie zauważyć. Doktorek był lepszy w zauważaniu takich rzeczy, więc skoro Clint już wiedział istniało dziwne podobieństwo, że widzi większość. No chyba, że jednak naprawdę ma lepszy wzrok również, jeżeli chodzi o wszystkie te idiotyczne sprawy. - Uwierz, Stark, mi tym bardziej nie chce się o tym truć. Po prostu weź się ogarnij, co? Prawie cały czas spędzasz z pieprzonym popaprańcem, który pewnie nadal chce nas zabić. Nawet, jeżeli przypomina ci kotka ten facet to wciąż świr. - Tia... to prawdopodobnie była kwestia zaufania. Barton miał to do siebie, że ufał dość wąskiej grupie ludzi i, jakby to powiedzieć, niezbyt zdrowi psychicznie przybysze z innych światów raczej się tam nie zaliczali. A może po prostu był niezdrowo uprzedzony do Lokiego. Kto wie. Nie zmieniało to faktu, że raczej nie podobała mu się wizja... No, taka wizja. Po prostu nie potrafiłby uwierzyć w żadne dobre intencje tego gościa. Nie, bo nie i w tym jednym wyjątku raczej nie będzie w stanie "dać komuś drugiej szansy". W końcu to działało tylko w momencie, gdy ktoś chociaż próbował udawać skłonnego do współpracy. Po Lokim jakoś tego nie widział. - Tia.... Fury mówił - mruknął, bo wciąż nie bardzo kupował koncepcję resocjalizacji psycholi. Osobiście, wszystko zwalał na Odyna, czy jak jemu tam było. Jasne, skoro facet nie radzi sobie z dzieckiem, to najlepiej dzieciaka wysłać na obcą planetę, niech stanie się dobry przebywając wśród Supebohaterów. No naprawdę? Naprawdę ktoś w to wierzył? A Nick jeszcze wydawał się popierać tę absurdalną ideę. Co to, solidarność jednookich? Clint dopił, co tam mu jeszcze na dnie zostało. - Anthony, przecież doskonale wiesz, że jedyną osobą, która flirtuje z tą twoją puszką, jesteś ty sam - burknął, trochę od niechcenia i było to chyba jedyne zdanie, które wydawało mu się normalne w całej tej gadaninie. | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Nie Lis 11, 2012 10:21 pm | |
| Podczas, gdy Barton spokojnie sobie na niego psioczył wypatrzył chłopaka, machnął na niego ręką i wreszcie dostał którąś już z rzędu szklankę. Chyba trzecią... A zresztą, kto by liczył. Upił z niej całkiem spory łyk i tak jak z każdym wcześniejszym robiło mu się coraz cieplej, tak teraz zaczęło nieco szumieć mu w głowie. Ktoś odpowiedzialny w tym momencie postanowiłby odłożyć szklankę i skupić się tylko i wyłącznie na swoim rozmówcy, a nie pić dalej ... No ale cóż, w końcu to był Tony Stark. Podniósł wzrok znad szkła i spojrzał na Clinta w ten sam sposób w jaki spojrzał na Steve'a, kiedy ten zaczął wyrażać swoją opinię o Stark Tower. - Barton, nie jesteś moją matką, żeby mówić mi z kim mogę się spotykać, a z kim nie. I podaj konkrety. - kolejny spory łyk - A tak gwoli ścisłości, Loki świrem nie jest. W tym przekonaniu był utwierdzony i to mocno. Zwykły świr nie zaplanowałby wszystkiego z takimi szczegółami, a nawet jeśli, to nie udałoby mu się tego planu zrealizować prawie co do joty. Z naciskiem na "prawie", bo Asgardczyk raczej nie miał w planach tego, że drużynie uda się wreszcie zjednoczyć i skopać mu tyłek w pięknym stylu. Poza tym podczas tych kilku rozmów, które udało im przeprowadzić w miarę na spokojnie Tony zauważył, że umysł Lokiego jest ostrzejszy niż sztylety, których dosyć często używał. Zdecydowanie nie świr, a wprost przeciwnie, geniusz. Fury... Oczywiście, że Fury mówił. W jego interesie było przekabacić boga na jasną stronę mocy - mimo, że nie miała ciasteczek - i wyciągnąć z niego wszystko, co mogłoby się przydać planecie. Wypuścił z rąk Tesseract i musiał się zrehabilitować w oczach rady. A co pomogłoby bardziej niż poznanie Asgardzkich tajemnic? - Sprawiasz wrażenie zazdrosnego. | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Pon Lis 12, 2012 8:48 pm | |
| Cóż. Tak. Powiedz Starkowi, żeby uważał na psychopatę, z którym się prowadza. Odpowiedź? "On wcale nie jest psychopatą, w rzeczywistości jest dobry i kocha zwierzątka." No cudownie. Po cholerę on w ogóle podejmował tę rozmowę? Trzeba było zostawić w spokoju i czekać, aż coś się stanie. Mniej przyjacielskie, ale nikt by mu nie powiedział, że nie miał racji. Tia... - Czekaj... konkrety? - Spojrzał na Tony'ego trochę, jakby widział go pierwszy raz w życiu. - Rozumiem, że nie wystarczy ci, że facet rozpieprzył nam jakieś pół miasta, sprowadzając do niego cholerną armię z kosmosu, bez żadnych skrupułów zabijając, kogo popadnie, a ty chcesz ode mnie konkretów? - Dobra, dobra. Biorąc pod uwagę, gdzie Clint pracował, może to ostatnie nie było aż takim najlepszym argumentem. Ale wciąż. - Przecież ten facet, nawet jak się na niego patrzy, po prostu wygląda jak popapraniec. O! Nawet nie użył argumentów osobistych, bo gdyby miał pałać aż taką nienawiścią do każdego świra w tym mieście/stanie/kraju, to by się przecież zadręczył. Cóż, nie jego wina, że mu Loki dodatkowo nadepnął na odcisk. Gdyby nie to... chociaż nie. Wtedy pewnie tak samo by się burzył. No dobra, dobra. Może odrobinę mniej. Ale tylko odrobinę. W końcu nie codziennie ci mówią, że ktoś, kogo tak bardzo chcesz zabić od dzisiaj jest twoim sprzymierzeńcem. Nom. Jakoś tak to szło. Można było się spokojnie napić. I wtedy Stark powiedział, co powiedział, a Barton prawie się opluł. No bo kurwa...! - Że co? - Tak, tak. Może nie była to zbyt wyszukana reakcja, ale jakiej innej można się było po nim spodziewać. Serio? - O czym ty, do cholery, pieprzysz? O co niby miałbym być zazdrosny? - zapytał, jak na obecny stan, całkiem rzeczowo i logicznie. Za to patrzył na Starka tak, jakby ten mu właśnie oświadczył, że ich niewinny Steve co tydzień bierze udział w zorganizowanych spotkaniach sekty, gdzie palą koty i uprawiają orgie. No, znaczy się, ten sam poziom zaskoczenia. Mniej-więcej. | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 14, 2012 1:04 am | |
| Cmoknął niecierpliwie i potrząsnął głową, odkładając (znowu) pustą szklankę. Nie chodziło mu o ogólne fakty, przez które Lokiego nienawidzili też wszyscy mieszkańcy Nowego Yorku i paru tych z Niemiec, tylko o konkretne konkrety dotyczące Bartona. - Dodatkowo wywalił mnie bezceremonialnie za okno kiedy nie miałem na sobie stroju, no i omal nie zginąłem przez przerzucanie atomówki na drugi koniec wszechświata, a co za tym idzie mam więcej powodów niż reszta, żeby trzymać się trzy metry z dala od faceta. Chodzi mi o to Barton, czym podpadł Tobie, bo tylko Ty miotasz się na prawo i lewo jak tylko mignie Ci na horyzoncie. Wolał nie wnikać w jaki sposób Clint rozpoznaje popaprańców po samym wyglądzie, co swoją drogą było kompletnie bez sensu. Jak w ogóle wygląda popapraniec? Nie, raczej go to specjalnie nie interesowało. Za to chętnie posłuchałby czegokolwiek na temat pierwszego pytania. Co właściwie działo się w mrocznej kryjówce superzłoczyńcy kiedy Barton w niej był i co działo się z samym agentem w czasie spędzonym pod wpływem Halabardy Zagłady. Wątpił w to, żeby skutki zombifikacji mogły trzymać aż do teraz, ale jakieś tam wpływy mogły trzymać... Co prowadzi prosto do pytania nr 3. - Dobrze słyszałeś Kupidynie. Czyżby rykoszet? I nie o co, a o kogo. - bo jeżeli Clint wciąż czuł jakieś tam przywiązanie do Lokiego, to mógł być najzwyczajniej w świecie zazdrosny o to, że został ciśnięty w kąt jak popsuta zabawka, a bóg zaczął interesować się kimś innym. Zapał z jakim starał się Tony'ego do niego zniechęcić, też coś mówił przeciwko agentowi... Chryste, czemu on w ogóle jeszcze to roztrząsał? Pytanie padło tylko po to, żeby wywołać u łucznika ciekawą reakcję, co lepiej udać się nie mogło skoro ten prawie wypuścił to co miał w ustach nosem (W tym momencie szczerze żałował, że nie są w Stark Tower, gdzie mina zostałaby zapisana na dysku głównym J.A.R.V.I.S-a ku pamięci)... Ale co jeżeli właśnie trafił w sedno? Znaczy nie trafił, bo to nie jest możliwe, ale i tak uśmiechnął się pod nosem na samą myśl. No i dopiero teraz Clint zacznie się pieklić, co można podsumować dwoma słowami - Mission Complete. | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Sro Lis 14, 2012 3:57 pm | |
| Clint zacisnął usta w wąską linię, trochę mocniej ścisnął szklankę (gdyby był Kapitanem Ameryką albo Thorem, szklanka właśnie rozpadłaby się na drobniutkie kawałeczki, ale był tylko Bartonem, a szkło wydawało się grube). - Ten facet wlazł mi do głowy, Stark. Czy to nie jest dla ciebie pieprzony powód? Po prostu widziałem, jak to wyglądało, rozumiesz? Człowiek się nawet nie orientuje... - zawiesił głos. - On naprawdę nie jest normalny. - Jasna cholera, przecież wcale nie wypił za dużo, co mu się wzięło na zwierzenia w jakiejkolwiek postaci? I to jeszcze przed, cholera, Tony'm. No naprawdę! Staczasz się, Barton. Staczasz się. Przez moment Hawkeye po prostu gapił się w swoją szklankę, jakoś tak dziwnie pusto, trochę jakby zmętniałym spojrzeniem. Na chwilę zniknął ten Clint, który zawsze z głupim uśmiechem wygadywał bzdury, byleby komuś dopiec, czy to bardziej, czy mniej na serio; na te kilka sekund naprawdę spoważniał. Cóż, nie trzeba chyba wspominać, że gdy psychol zaczyna cię kontrolować, a ty to widzisz, ale nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę. Nagle po prostu zaczynasz się słuchać; bez żadnych pytań, bez najmniejszych nawet wątpliwości; rzeczy, którzy nie zrobiłbyś nigdy w życiu momentalnie stają się oczywistością i po prostu to robisz, a potem budzisz się, doskonale zdając sobie sprawę, co się wydarzyło i jak duży miałeś udział w tym, że pół Nowego Jorku to gruzy, że o mało co nie rozwalił się SHIELDu, że umarło tak dużo - bardziej, lub mniej ci znanych - ludzi. I Natasza mogła mu wmawiać, że to nie jego wina, że nie powinien się zadręczać, bo to się mogło, kurwa, naprawdę mogło zdarzyć się każdemu, bo Loki to pieprzony bóg, bo w grę wchodziła cholerna magia, coś, o czym zwykli, najzwyczajniejsi agenci tacy jak on, nie powinni mieć pojęcia, bo miał pecha i znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Nie miał jak tego odeprzeć, tego nie było na szkoleniu. Gdyby chodziło tylko o to, może nawet by się jej posłuchał. Gdyby to było tak banalne, może dałby radę zapomnieć, wymazać i nigdy, przenigdy nie wracać do tego myślami, wypadek przy pracy, jakby nie przyczynił się do śmierci całej masy ludzi, których imion nigdy nie zapamięta. A jednak, problem leżał.... - Powiedz mi, Tony... - powiedział po dłuższym milczeniu, gdy już mogło się wydawać, że nie ma zamiaru kontynuować, temat zamknięty- Jakbyś się czuł, gdybyś wiedział, że o mało co nie zabiłeś Pepper, bardzo bezpośrednio, wiesz, coś jak skręcenie jej karku... - mruknął. To było mruknięcie ciche i niechętne, dziwnie prawie intymne. Kurwa. A miał siedzieć cicho. Naprawdę, powinien był siedzieć cicho, z chwilą wypowiedzenia słów ogarnęło go przeczucie, że kto jak kto, ale Stark to nie najlepsza osoba do tego typu rozmów. W sumie, jeżeli moment się nad tym zastanowić, prawdopodobnie nikt nie byłby odpowiednio dobry. No, może poza Nataszą. Ale jej nie mógł powiedzieć, ze względów raczej oczywistych. Wybacz, że omal cię nie zabiłem? Doprawdy, żałosne. Cóż. Szczęście w nieszczęściu, Tony chyba naprawdę był idiotą i padło pytanie następne. Clint uśmiechnął się tym rodzajem uśmiechu, który nie ma nic wspólnego ze szczęściem, westchnął, a potem bardzo wymownie położył czoło na blacie stolika. I tak już został. - Stark, idź się lecz...
Przepraszam, mój mózg nie funkcjonuje najlepiej i paaatooooos... | |
| | | Tony Stark
Liczba postów : 122
| Temat: Re: McAleer's Pub Nie Lis 25, 2012 7:35 pm | |
| Zakręcił płynem w szklance i po krótkim namyśle odłożył ją z powrotem na stolik. Wbrew powszechnej opinii Tony Stark był w stanie zachowywać się jak na dojrzałego faceta przystało, a właśnie teraz była ta naprawdę rzadka chwila, kiedy do sprawy trzeba było podejść na poważnie. No, może też nieco zmartwił go wyraz twarzy Bartona. W końcu był członkiem drużyny, a w pewnym momencie (za cholerę nie wiedział w którym), czy tego chciał czy nie (raczej nie, byłoby o wiele mniej problemów), Ci ludzie stali się jego przyjaciółmi. - Dobra, grzebanie w mózgu i zmienianie w marionetkę naprawdę ssie. Punkt dla Ciebie. - postukał dosyć mocno w czoło łucznika - Dotarło, nie rób już miny pięciolatka, któremu ukradli samochodzik. Odchylił się znowu w krześle i zaczął na nim huśtać, czekając aż Barton wyjdzie ze swojego transu i powie coś więcej, na ten temat albo inny. Miał szczerą nadzieję, że będzie inny. Poważnie, Tony nie nadawał się do żadnych pogawędek, przy których dochodziło do wypływu emocji, więc nawet nie warto próbować. No i takiego tematu się nie spodziewał, więcej niespodzianek niż na gwiazdkę. - A co do ma do rzeczy? - założył ręce na piersi i wzruszył ramionami. Nie miał zamiaru zagłębiać się w temat zwłaszcza, że parę razy Pepper omal nieco nie zginęła z jego powodu. Mniej bezpośrednio niż skręcenie karku, ale efekt byłby ten sam. Uśmiechnął się niewinnie, kiedy Clint znowu coś mruknął. Kusiło go, żeby położyć na potylicy łucznika szklankę i zobaczyć jak długo się tam utrzyma. - Z tego co mi mówił J.A.R.V.I.S, mam wizytę zaraz po Tobie.
Wstawiony Tony + łeb Bartona + szklanka = ? ((Barton, let's check it! XD)) | |
| | | Clint Barton
Liczba postów : 56
| Temat: Re: McAleer's Pub Sob Gru 08, 2012 1:27 pm | |
| No proszę, Tony na moment zrobił się poważny! A to ci niespodzianka, proszę państwa. Cóż. Kto by się spodziewał, że tych dwóch facetów potrafi porozmawiać bez idiotycznych przytyków chociażby przez dwie minuty? No, przyznajcie ludzie, jesteście zaskoczeni. - A ty się dziwisz, że nie chcę facetowi ufać? - zapytał, unosząc brwi. No doprawdy. Ale może, przynajmniej, chociaż trochę przemówi to Starkowi do rozsądku....? Nie, no dobra. Toż to prędzej świnie zaczną latać, niż ten facet w ogóle zrozumie, czym jest rozsądek. - Nie robię. Bycie pięciolatkiem to twoja domena, zapomniałeś? - Cóż. Chyba "dwie minuty bez przytyków" właśnie im się skończyły, nie, żeby było to cokolwiek złego. Może nawet i lepiej. Przynajmniej nie trzeba było myśleć o sprawach w stylu "jak to było gdy psychol zaczął grzebać mi w mózgu". Mimo wszystko, to nie jest coś, do czego człowiek wraca z uśmiechem na ustach, nie? Wywrócił oczami, słysząc reakcję Starka na jego bardzo poważne wynurzenia no bo naprawdę, czy ten facet serio nie wiedział, o co chodziło? Z drugiej strony, to bardzo prawdopodobne. To w końcu Tony, który z całym swoim geniuszem potrafił być niesamowitym ignorantem. Chociaż, co by go to obchodziło? - Wszystko, właśnie o to chodzi - powiedział, bo cóż, widocznie był dzisiaj w odpowiednim humorze i wypił tyle, że akurat mógł podzielić się taką wiedzą. Z kimś w końcu trzeba było. Podobno. Może wcale nie, ale niech już będzie. - Och, to miło. Skoro to ten sam specjalista myślę, że już trzeba zastanowić się nad jakimś odszkodowaniem. Jestem pewien, że po wysłuchaniu naszej dwójki, jednego po drugim, będzie chciał wyskoczyć przez okno - odmruknął, wciąż nie podnosząc głowy. Wygodnie było, to niby dlaczego miałby się ruszać?
Dawaj, Puszko! Nie obiecuję, że wyjdziesz z tego cało, ale spróbować zawsze warto! | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: McAleer's Pub | |
| |
| | | | McAleer's Pub | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |